środa, września 13, 2006

Słowo Życia – pokarm i napój duchowy

Bazar to miejsce publiczne, gdzie ludzie tłoczą się – czasem bez wyraźnej potrzeby. Dawne małomiasteczkowe zwyczaje cały rozgardiasz handlu w bardzo prosty i zdyscyplinowany sposób zamykały na centralnym placu na niecały dzień. – Przeważnie był to czwartek, a potem wszystkie dni bez wyjątku, nie wyłączając świąt – wielkie, powszechne targowisko!? Oglądanie towarów i zakupy to zajęcie nużące, ale bardzo wciąga, nie tylko kobiety jak się potocznie mniema. Sokrates i później św. Paweł chodzili na rynek szukać ludzi zgłodniałych poznania prawdy.
Pewnego czwartku na ryneczku w Białymstoku spotkałem kobietę w średnim wieku jak wsparta na kształtnym „baranie” (tj. kierownicy sportowego roweru - zdaje się cytrynowego „Jaguara”) wyczekiwała właściwego nabywcy. Była to wprost wymarzona okazja (kupna „konkretnego” roweru). - Niestety, mogłem tylko obejrzeć to „cacko” – duża rama, smukła sylwetka, metaliczny połysk lakieru i niklowane akcesoria „dawały po oczach” w blasku słońca. Nie przewidziałem takiej możliwości; nie miałem przy sobie wystarczającej sumy pieniędzy. Kobieta zagadnęła zachęcająco: „Niedrogo sprzedam – chcę tylko uzyskać zwrot za części, które syn - Zygmunt zakupił żeby złożyć ten rower. – Jeśli pan nie zdecyduje się dzisiaj mogę podać swój adres”. To była, jak już wspomniałem, wprost „opatrznościowa” okazja – bo niedawno skradziono mi kolejny rower. Potrzebowałem go - chciałem dojeżdżać do pracy i bardzo lubię wycieczki, więc poprosiłem Panią
o adres.
Tak się zaczęła znajomość
i przyjaźń z Zygmuntem. Moje spotkania i, przy okazji, rozmowy z nim, od czasu kupna złożonego przez niego cytrynowego „Jaguara” stawały się bardziej regularne, interesujące i obiecujące. Czteroletnia córeczka Zygmunta wdzięczyła się przed tatusiem i gościem. Czasami przynosiła coś z kuchni do picia, a gdy postawiła szklanki na stole ojciec prosił ją: „Martusiu poczytaj wujkowi Biblijkę!” - Mała przynosiła prawie „zaczytaną” już „Biblię w obrazkach dla najmłodszych” i trzymając ilustrację z tekstem w kierunku widza recytowała z pamięci patrząc promiennymi jak gwiazdki oczami. Potem przysłuchiwała się o czym rozmawiamy.
Jedną z tych rozmów wspominam i rozmyślam o jej znaczeniu.
Nie wiem jak „wyłonił się” temat Żywego Chleba i Nowego Wina. Pamiętam, że na przemian obaj z Zygmuntem cytowaliśmy wersety z szóstego rozdziału Ewangelii św. Jana i nie tylko. Jezus po rozmnożeniu chleba i nakarmieniu tłumów spotkał tych ludzi ponownie i przejrzał ich pustkę duchową. – Powiedział im: „Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec”. J 6,27. – Wtedy słuchacze najwyraźniej zażądali jakiegoś ostatecznego argumentu czy znaku: (testimonium crucis wiary w Jezusa). „Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam (...) chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu. Rzekli więc do Niego: Panie, dawaj nam zawsze tego chleba! Odpowiedział im Jezus: Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”. J 6,32-35. „Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. (...) Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem”. J 6,48-51.54-55.
Zdaje się, że Zygmunt cytował Słowo o Nowym Przymierzu Ciała i Krwi z Ostatniej Wieczerzy. I w tym momencie poczułem poniżej mostka smak wina. Zdziwiły mnie dwie rzeczy: nigdy nie odczuwałem doznań smakowych w tym miejscu. Od dawna byłem abstynentem (i nie piję alkoholu pod żadną postacią, a podczas tej rozmowy nic nie piliśmy). Jakże mogłem czuć smak wina?! Potem Zygmunt przeczytał jeszcze dwa wiersze z Ew. św. Jana. ”Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem”. J 6,63. (BT). Piotr potwierdził to z wiarą: „Panie do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”
. J 6, 68. Wieczorem, już po powrocie do domu, przeczytałem jeszcze „zaległe” teksty i komentarze z dnia. Rozważanie dotyczyło (jeśli dobrze pamiętam) 22 rozdziału Pierwszej Księgi Królewskiej. Opowiadały one o Królu Achabie, który miał zamiar odbić Ramot w Gileadzie. W tym celu przygotowywał się do wojny próbując sprzymierzyć się z królem Judzkim Jozafatem przeciwko królowi Aramu. Ten poradził: „Najpierw zapytaj, proszę, o słowo Jahwe”. - Czterystu proroków (zdaje się popleczników Achaba) zachęcało go do wojny i wróżyło pomyślność. Król na wszelki wypadek wezwał proroka Achiasza. „Wtedy do niego przemówił: Wyruszaj i zwyciężaj, a Pan da je w ręce króla. Król zaś mu powiedział: Ile razy ja cię mam zaklinać, żebyś mi mówił tylko prawdę w imieniu Pana? Wówczas rzekł: Ujrzałem całego Izraela rozproszonego po górach, jak owce bez pasterza, i Pan rzekł: Nie ma nad nimi pana. Niech wróci każdy w pokoju do swego domu.” 1 Krl 22,15b-17. Jednak Achab „zaryzykował”. - Ponieśli sromotną klęskę, zaś król (Achab) zginął, zgodnie z zapowiedzią proroka Achiasza.
Wniosek z rozważania był oczywisty: „Wbrew woli bożej nie masz żadnych szans!” W modlitewniku było jeszcze Słowo Życia na cały tydzień: „Jezus usłyszawszy to rzekł: Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą.” J 11,4. Zupełnie nie widziałem związku choroby i nieposłuszeństwa Achaba. Rano zbudziłem się kompletnie pijany, (tak bardzo, że idąc do łazienki nie mogłem „pocelować” w drzwi). Przypomniałem sobie
i skojarzyłem smak wina, który czułem w czasie rozmowy z Zygmuntem i słowo życia z modlitewnika o chorobie, „aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą.” – To bardzo dziwne! Uzmysłowiłem sobie, że byłem pijany od duchowego wina.
Znajomy ksiądz sugerował, że można coś takiego przeżyć będąc pod wpływem Słowa Bożego. Zrozumiałem to dopiero później czytając Jeremiasza: „Rozdziera się serce we mnie, wszystkie moje członki ogarnia drżenie, jestem jak człowiek pijany, jak człowiek przesycony winem - z powodu Pana i Jego świętych słów.” Jr 23,9 (BT) Na drugi dzień, wydawało się, że się „pozbierałem” i jestem w miarę zdrów, gdy
- po południu, „rozchorowałem się” znowu: chwycił mnie ból mięśni i kości, potem ostry ból głowy (jakby pokaleczonej cierniami), potem potworny ból w sercu, gorycz i wymioty... Myślałem, że to już koniec... Nie mogłem przeczytać „zaległych” rozważań z dnia. – Następnego ranka wstałem, jak nowonarodzony: rześki, zdrowy i radosny, a przy tym bardzo zdziwiony. Przeczytałem „zaległe” czytanie i rozważanie, którego tematem była „Męka i śmierć Pana Jezusa”. Byłem wstrząśnięty . Pomyślałem sobie, że nawet się dobrze złożyło (z tym spóźnionym czytaniem) bo gdybym wcześniej wiedział, jaki jest temat czytania i myślał o chorobie (na chwałę Bożą) to mógłbym ulec jakiejś autosugestii!? - Chciałem porozmawiać o tym z Zygmuntem i przy najbliższym spotkaniu opowiedziałem mu o tych niezwykłych przeżyciach. W odpowiedzi usłyszałem lakoniczne wyjaśnienie: „Bóg chciał dać ci poznać, w tak przykry dla ciebie sposób, że otrzymałeś ten napój i pokarm duchowy”. Nie byłem gotowy do przyjęcia takiej „dziwnej” odpowiedzi; moje myślenie na ten temat nie nadążało za tajemnicą . Od tej pory często wracałem do myśli, że jestem w Ciele Chrystusa i upewniałem się o tym czytając, co Św. Paweł pisał o tym w swych listach. Por. Ga 2,19n; 1 Kor 10,3-4.16-17; 12,12.27.
W wakacje wyjechałem
w góry (na „Oazę” letnią do Krościenka). Krościenko nad Dunajcem to piękne, górskie miasteczko w Pieninach w pobliżu wód zdrojowych Szczawnicy. Tam każdego roku przyjeżdżają tysiące ludzi: turyści, kuracjusze, wczasowicze i biznesmeni. Tłok robi się w sezonie wczasowym niezależnie od pogody. Większą frekwencję od ośrodków wczasowych i wypoczynkowych mają jednak domy rekolekcyjne w okresie ferii zimowych i letnich oraz w wakacje. Krościenko to centrum „oazowe” Ruchu Światło-Życie, który daje możliwość chrześcijańskiego dojrzewania oraz rozwija się w ścisłym związku z posoborową odnową Kościoła.- Odnowa korzeni i owoców wiary. Założycielem Ruchu był ks. Franciszek Blachnicki. Tu - w Centrum - górska pogoda - zmienna i kapryśna, często przyprawia nie tylko mieszkańców tych terenów, ale też przybyszów o liczne problemy. Gorący czas: żniwa, sianokosy i owoce; praca, wypoczynek i świętowanie. - Upały i obfite opady deszczu, ulewy i burze z piorunami w górach, nie dają spokoju góralom, ani wczasowiczom. Zerwane mosty utrudniają przejazd „kursowych” autobusów i wszelką komunikację. Przez te sytuacje wiara wielu ludzi jest poddawana próbie. Woda w Dunajcu, w kolorze błota, podniosła się ponad „poziom krytyczny” i zaczęła wlewać się do piwnic niżej położonych domów. Z Czechosłowacji przypłynęła zatopiona krowa. Tego dnia odczytałem w modlitewniku Słowo Życia na tydzień Łk 8,25: „A do nich rzekł: Gdzie jest wasza
wiara? Oni zaś przestraszeni i pełni podziwu mówili nawzajem do siebie: Kim właściwie On jest, że nawet wichrom i wodzie rozkazuje, a są Mu posłuszne”.
Czułem, że to dobra nowina, muszę więc powiedzieć ludziom z parasolkami o tygodniu pogody bez burz i opadów. „Do czwartku będzie piękna pogoda!” – Niech będzie jeszcze w piątek, bo jest dzień wspólnoty oaz. Na „rękojmię” , na Słowo – pogoda będzie także
w sobotę, zapewniłem. - Powódź się wycofała. Górale zwieźli suche siano i zboże. Jezus ma moc dzisiaj - zmienia życie i zjawiska przyrody. Doświadczyłem też, że wiara ma wpływ na życie i bieg wydarzeń. Hbr 13,8. Chwała Panu! „Codzienne rozważania biblijne” – jak chleb powszedni - traktuję na serio. - Czemu nie mam szukać w nich czegoś nadzwyczajnego?!

Brak komentarzy: