wtorek, października 04, 2022

Co nam zostało z tych lat?

Podczas, gdy młodzi bujają w obłokach fantazji, starsi, zmęczeni życiem ludzie, chętnie wybierają odpoczynek – tym razem jeszcze nie wieczny? - Dobrze, że lubimy śnić i do końca swego życia całkiem nie wyrzekamy się marzeń. Na okoliczność, gdy mieliśmy dobry lub zły sen, najbliżsi zwyczajowo lub z grzeczności pytają, co ci się śniło. Bywa, że nawet, gdy nikt nas tak nie zapyta, z jakiegoś powodu sami nie możemy czegoś zapomnieć. U starszych ludzi dobra pamięć to przywilej, podobnie jak zdrowy kontakt z rzeczywistością; jedno i drugie świadczy o sprawności umysłowej, bo z fizyczną czasami już różnie bywa.

Nasze młodzieńcze plany i nadzieje zwykle są poddane próbie czasu, niektóre rozwiewają się bezpowrotnie. Inne, zanim je spełnimy, muszą obumrzeć na pewien czas, bo niecierpliwość ich nie przyspiesza. Zdarza się na ogół, że nie udaje się nam za życia widzieć owoców naszych starań i zwykle wierzymy, że pewne marzenia współczesnych ludzi spełnią dopiero następne pokolenia. Był czas, że miałem kryzys i poczucie porażki życiowej. -Jakie się wtedy ma sny? – Jeden z nich zapamiętałem: Prosiłem mego Tatę, który już dawno zmarł –niech z Bogiem spoczywa, aby za mnie zaśpiewał piosenkę Mieczysława Fogga: Co nam zostało z tych lat, bo ja za bardzo się wzruszam i nie mogę; jest dla mnie zbyt łzawa. Ojciec popatrzył pogodnie i wyrozumiale. Ostatecznie łzy, co nie schną nie skłoniły go do śpiewu. Rano, po przebudzeniu, przemyślałem mój sen na chłodno i z większym dystansem.

Marzenia wędrują w czasie LEDOR WADOR (hebr. z pokolenia na pokolenie). Przypominam sobie kołysankę, którą w dzieciństwie śpiewał mi Tata: Zawiodły me sny synku mój, lecz wszystkie ty spełnisz, synku mój! I módl się, co noc, by Bóg ci dał moc (-los?) iżbyś żył! (–Tyle zapamiętałem, taka była odpowiedź i propozycja na moją prośbę z tego snu). Była wojna, a Ojciec marzył, abym ja już żył w pokoju. Uczył mnie zaufania do Boga, który daje życie. -Temu służyła jego kołysanka. Innym marzeniem było wykształcenie, na które Tata wówczas nie miał żadnych szans. Był uniwersalnym rzemieślnikiem: potrafił wykonać lub naprawić najróżniejsze przedmioty. -Wreszcie muzyka - chciał rozwinąć talent muzyczny; lubił śpiewać i grał po weselach na skrzypcach swojej roboty.

Nie wiem czy te marzenia były szczęściodajne, ale przynajmniej w części spełniły się w następnych pokoleniach. - Niedaleko pada jabłko od jabłoni.

- Dziadku, dlaczego rodzice tak często pragną i oczekują byśmy już od dzieciństwa szli za ich, a nie naszymi marzeniami, jakby chcieli uszczęśliwiać dzieci na siłę?

-To trudne pytanie. Myślę, że dzieje się tak z kilku powodów: pierwszym jest sztafeta pokoleń – jakoś mamy to w genach, oczekujemy ciągłości, kontynuacji naszych osiągnięć, tradycji i szczęśliwego finału pewnych niespełnionych nadziei. Inne przysłowie mówi o takiej bliskości z przodkami: Wyssaliśmy to z mlekiem matki, cieszymy się z sukcesu, gdy sprawiamy im duży zawód, narzekają na wyrodne dzieci.

- Myślę, dziadku, że musimy jakoś wyrazić to, co jest w nas, rozwinąć się i spełnić, a nie tylko żyć na czyjeś wyobrażenie. Chcemy postępować według własnych przekonań; uczyć się odpowiedzialności za życie własne, a potem i podopiecznych.

- Masz rację: Wiele zamierzeń jest w sercu człowieka, lecz wola Pana się ziści. Prz 19,21. Czasem zaborcza miłość sprawia, że rodzice nie dają wyboru, ani szansy na zmianę ich planu: Żelazo żelazem się ostrzy, a człowiek urabia charakter bliźniego. Prz 27,17. Tam, gdzie nie ma miejsca na świadomy wybór, jest tylko autorytet lub czasem, przy braku zaufania - manipulacja. - Lepiej śpiewać dzieciom kołysanki.

Ze swej strony mogę powiedzieć: Nie wszystek umrę! – Mam dzieci i wnuki.-To jest społeczny wymiar nieśmiertelności! Dobrze się dzieje, gdy nasze oczekiwania motywuje miłość. -Kocham i dlatego wymagam; spodziewam się dobrej woli (nie po prostu posłuszeństwa). Nie oznacza to, że w gronie zaufanych osób nie mam prawa dobrze radzić lub wyrazić swoją opinię - często słyszę Kto cię pyta o zdanie!

- Dziadku to mi się kojarzy, że na przestarzałe poglądy i propozycje potrzebny knebel, inaczej: nowy kaganiec oświaty i sposób wyrazu szacunku inaczej: starzy doradcy mają być jak bożki, co mają oczy, ale nie widzą; mają uszy, ale nie słyszą i mają usta, ale nie mówią. Por. Ps 115(113B)5-8. Przy tym nowsze trendy tłumaczą, że niektórzy z bojaźni bożej boją się chodzić na nabożeństwa.

- Podoba mi się twoje poczucie humoru; by zmienić myślenie, trzeba zmienić język!

- Dziadku: dam ci dobrą radę: lepiej żartować niż zrzędzić!

-Wyobraź sobie, że Jezus o sprawach poważnych potrafił też mówić dowcipnie: <<Powiadam wam, jeśli ci umilkną kamienie wołać będą>>. –Miał na myśli uciszenie swoich uczniów i udzielił głosu kamieniom (posągom)?

- Pamiętam kilka filmów, w których była scena: ktoś idzie na cmentarz, klęka przed grobem ojca lub matki i prosi o radę tych co już umilkli

-Tak naprawdę liczą na to, że w duchu jeszcze mogą coś poradzić?

- W rodzinie, w gronie najbliższych, jest miejsce na wolność i każda osoba ma prawo do własnego zdania (i do wypowiedzi oczywiście - dotyczy to także rodziców i dzieci). -Doradców możemy potrzebować również wtedy, gdy ich już zabraknie?

Ważne wskazania znajdziesz w Księdze Mądrości Syracha:

Każdy doradca wysoko ceni swą radę, a przecież bywa i taki, który doradza na swoją korzyść. Strzeż się doradcy <<który chce cię zmanipulować i wykorzystać>> (…) Natomiast z człowiekiem pobożnym trzymaj znajomość, a także z tym, o którym wiesz, że strzeże przykazań, którego dusza podobna do twej duszy, i kto, jeślibyś upadł, będzie współczuł tobie. Następnie trzymaj się rady twego serca, gdyż nad nią nie masz nic godniejszego wiary”. Syr 37,7-8a.12-13.

Mentor, nawet najlepszy, nie zastąpi mojego własnego sumienia, ale marzenia, plany, jak też ważne przedsięwzięcia wymagają życzliwego wsparcia lub działania w zespole..

- Dziadku, wspomniałeś o społecznym wymiarze nieśmiertelności, że to jest potomstwo. –Z medycznego punktu widzenia decyduje przekaz genów, natomiast w wymiarze społecznym ważne są wartości kultury. Czy możemy powiedzieć, że w teologicznym, duchowym, sensie (do nieśmiertelności) koniecznie potrzebujemy odrodzenia i zmartwychwstania? -Słusznie! -W to wierzymy i tego oczekujemy.

A więc, gdy już nic nie możemy zabrać z sobą pozostała nam jeszcze nadzieja!

-Może będzie okazja porozmawiać o zmianach języka i myślenia? Nawet mój komputer podkreśla na czerwono niektóre wyrazy uznane za przestarzałe.

-Czy chodzi tylko o czas? Pamięć społeczna i tradycja już nie sięgają w głąb historii?

Brak komentarzy: