czwartek, czerwca 18, 2009

Duchowy internet...



Niedawno przy kawie, w gronie przyjaciół, słuchaliśmy bardzo interesującego nauczania o tzw. metodzie Ignacjańskiej czytania Pisma Św. i „sztuce słuchania”. Nie mam wprawy w żadnej z nich i, może dlatego, prawie natychmiast pozwoliłem sobie na małą dygresję: To z radia, czy z płyty?- Zagadnąłem.
– „Z płytoteki, a w dodatku jest do kupienia”. – Skwapliwie odpowiedziała Basia. O dalszym słuchaniu (i to za darmo) nie było mowy... - Coś wam zaraz opowiem.
W tym czasie ktoś poprosił by wyłączyć płytę (próbka reklamowa była bardzo przekonywająca) – więc zakupił komplet i wyszedł. Nastała chwila ciszy i wszyscy patrzyli na mnie wyczekująco...

- „Znam ten głos – to ksiądz Krzysztof. Byliśmy w tej samej grupie oazowej, gdy jeszcze był alumnem (WSD w Nysie”; jeśli dobrze pamiętam). - I co było potem? – Zaciekawiła się Basia. Spędziliśmy razem piętnaście dni. (Tyle trwał nasz turnus rekolekcyjny; jeśli dobrze pamiętam). Początkowo Był dziwnie sceptyczny i ostrożny w sądach, aż trochę wyglądał na „niedowiarka”. Nie potrafiłem odpowiedzieć na wiele jego pytań i zastanawiałem się czy mam dalej być animatorem małej grupy (w ramach studium Biblii). Jednak myśl, że to tylko „maska” nie dawała mi spokoju. - Potem go rozszyfrowałem i zaprzyjaźniliśmy się. Wkrótce miał święcenia kapłańskie (pewnie w Opolu)i prymicję w Kędzierzynie – Koźlu. – Odparłem. - Czemu jesteś tak lakoniczny? Opowiedz jak to było. Zbliża się okrągły jubileusz Jego kapłaństwa i traktuj to jak ‘wspomnienie obowiązkowe’! – Nalegała.

Ksiądz Leszek Irek SDS† (wówczas krajowy Moderator Diakonii Ewangelizacji) prowadził Dom Rekolekcyjny w Nieboczowach k/Raciborza; obiecał, że pojedziemy w czwórkę na tę prymicję: On, neoprezbiter Krzysztof, Ola i ja (- samochodem Ks. Leszka oczywiście...) Ucieszyłem się z tego zaproszenia i możliwości wyjazdu. Przeczucie przygody działa na mnie inspirująco. Trochę onieśmielony opowiedziałem (w gronie osób wyjeżdżających na prymicję) o pewnym zdarzeniu. – Chciałem rozwiązać zagadkę dziwnych „zbiegów okoliczności”. Dawno temu (może ok. 1970 r.) miałem wykład na temat personalizmu, do którego wykorzystałem m.in. cały zeszyt „Znaku” poświęcony personalizmowi chrześcijańskiemu E. Mouniera i J. Maritaine’a. Nie chcąc zanudzić słuchaczy powiedziałem ‘przerywnik’.- Zadam teraz pytanie. Czym się różni „Prawda” od „Izwiestij?” (Są to dwie gazety – centralne organy prasowe KPZR) W ‘Prawdzie’ niet izwiestij, a w ‘Izwiestiach’ niet prawdy.

Mniej więcej po siedmiu latach, będąc w Krościenku, słuchałem wykładu Ks. Prof. Franciszka Blachnickiego† nt. „Personalistyczna - Maryjna koncepcja osoby ludzkiej”. Jakie było moje zdziwienie, gdy usłyszałem ten sam ‘przerywnik’: „Czym się różni ‘Prawda’ od ‘Izwiestij’?” Skomentowałem to dość niejasno, że dowcip może mieć znaczenie duchowe. Por. Ps 2, 2-5. Humor jest oznaką siły i pogody ducha...
Uważałem Ks. Franciszka za wielkiego charyzmatyka. Nie mogłem jednak zrozumieć, dlaczego nawiązał on także do znanego mi, nie publikowanego wykładu prof. L. Kołakowskiego, którego jak myślę nie mógł słuchać na UW.( Skąd znał te same statystyki o katastrofalnym stanie służby zdrowia i największej w Europie śmiertelności niemowląt w Polsce. - Jeśli dobrze pamiętam.)
Ks. Leszek powiedział, że „Wielkie umysły ze sobą obcują”. Musi istnieć jakaś forma spotkania na płaszczyźnie duchowej – coś jak „duchowy internet”.
(Ciekawe, że opowiadanie dowcipów ma znaczenie duchowe.) - Przekonamy się...
Nazajutrz rano wyjechaliśmy. Na miejscu Ks. Krzysztof z Proboszczem z Kędzierzyna – Koźla celebrował Mszę Św. prymicyjną, a kazanie głosił Proboszcz. (Podam przybliżone streszczenie kazania). Ludzie szukają prawdy, często po omacku, „Jak ślepy płotu”: w propagandzie, w gazetach. – W organach prasowych partii. Nie znajdziecie tam ani prawdy, ani wiadomości. (W ‘Prawdzie’ niet izwiestij, a w ‘Izwiestiach’ niet prawdy.) Na tym monopolu nie można budować szczęścia człowieka (ani na monopolu spirytusowym!) Prawdę znajdziemy w Ewangelii. Na tej Drodze jest Życie i szczęście. Por. J 14,6n. Pamiętając treść wczorajszej rozmowy o duchowym znaczeniu dowcipów śmieliśmy się szczerze nie tylko z tego, że proboszcz, który nie był obecny przy tej rozmowie, komentował ‘nasz’ dowcip na swym kazaniu, ale i z zastosowania - potrafił powiązać humor z Ewangelią. Życie bez prawdy staje się kłamstwem, gdy tracimy (z oczu) cel nie możemy być pewni sensu swych wyborów, decyzji, ani działań. Na szczęście złe nowiny nie
mówią nam prawdy o życiu; one są przeważnie jakimiś komunikatami o przemijaniu i śmierci...


Radosna wiadomość to prawda o życiu z Bogiem:


„[To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce - bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione - oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem. Piszemy to w tym celu, aby nasza radość była pełna”. 1 J 1,1-4(BT)

Brak komentarzy: