
Pewnego czwartku na ryneczku w Białymstoku spotkałem kobietę w średnim wieku jak wsparta na kształtnym „baranie” (tj. kierownicy sportowego roweru - zdaje się cytrynowego „Jaguara”) wyczekiwała właściwego nabywcy. Była to wprost wymarzona okazja (kupna „konkretnego” roweru). - Niestety, mogłem tylko obejrzeć to „cacko” – duża rama, smukła sylwetka, metaliczny połysk lakieru i niklowane akcesoria „dawały po oczach” w blasku słońca. Nie przewidziałem takiej możliwości; nie miałem przy sobie wystarczającej sumy pieniędzy. Kobieta zagadnęła zachęcająco: „Niedrogo sprzedam – chcę tylko uzyskać zwrot za części, które syn - Zygmunt zakupił żeby złożyć ten rower. – Jeśli pan nie zdecyduje się dzisiaj mogę podać swój adres”. To była, jak już wspomniałem, wprost „opatrznościowa” okazja – bo niedawno skradziono mi kolejny rower. Potrzebowałem go - chciałem dojeżdżać do pracy i bardzo lubię wycieczki, więc poprosiłem Panią o adres.
Tak się zaczęła znajomość i przyjaźń z Zygmuntem. Moje spotkania i, przy okazji, rozmowy
Jedną z tych rozmów wspominam i rozmyślam o jej znaczeniu. Nie wiem jak „wyłonił się” temat Żywego Chleba i Nowego Wina. Pamiętam, że na przemian obaj z Zygmuntem cytowaliśmy wersety z szóstego rozdziału Ewangelii św. Jana i nie tylko. Jezus po rozmnożeniu chleba i nakarmieniu tłumów spotkał tych ludzi ponownie i przejrzał ich pustkę duchową. – Powiedział im: „Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec”. J 6,27. – Wtedy słuchacze najwyraźniej zażądali jakiegoś ostatecznego argumentu czy znaku: (testimonium crucis wiary w Jezusa). „Rzekł do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam (...) chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu. Rzekli więc do Niego: Panie, dawaj nam zawsze tego chleba! Odpowiedział im Jezus: Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”. J 6,32-35. „Jam jest chleb życia.
Zdaje się, że Zygmunt cytował Słowo o Nowym Przymierzu Ciała i Krwi z Ostatniej Wieczerzy. I w tym momencie poczułem poniżej mostka smak wina. Zdziwiły mnie dwie rzeczy: nigdy nie odczuwałem doznań smakowych w tym miejscu. Od dawna byłem abstynentem (i nie piję alkoholu pod żadną postacią, a podczas tej rozmowy nic nie piliśmy). Jakże mogłem czuć smak wina?! Potem Zygmunt przeczytał jeszcze dwa wiersze z Ew. św. Jana. ”Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem”. J 6,63. (BT). Piotr potwierdził to z wiarą: „Panie do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”
Wniosek z rozważania był oczywisty: „Wbrew woli bożej nie masz żadnych szans!” W modlitewniku było jeszcze Słowo Życia na cały tydzień: „Jezus usłyszawszy to rzekł: Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą.” J 11,4. Zupełnie nie widziałem związku choroby i nieposłuszeństwa Achaba. Rano zbudziłem się kompletnie pijany, (tak bardzo, że idąc do łazienki nie mogłem „pocelować” w drzwi). Przypomniałem sobie i skojarzyłem smak wina, który czułem w czasie rozmowy z Zygmuntem i słowo życia z modlitewnika o chorobie, „aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą.” – To bardzo dziwne! Uzmysłowiłem sobie, że byłem pijany od duchowego wina.
Znajomy ksiądz sugerował, że można coś takiego przeżyć będąc pod wpływem Słowa Bożego. Zrozumiałem to dopiero później czytając Jeremiasza: „Rozdziera się serce we mnie, wszystkie moje członki ogarnia drżenie, jestem jak człowiek pijany, jak człowiek przesycony winem - z powodu Pana i Jego świętych słów.” Jr 23,9 (BT) Na drugi dzień, wydawało się, że się „pozbierałem” i jestem w miarę zdrów, gdy - po południu, „rozchorowałem się” znowu: chwycił mnie ból mięśni i kości, potem ostry ból głowy (jakby pokaleczonej cierniami), potem potworny ból w sercu, gorycz i wymioty... Myślałem, że to już koniec... Nie mogłem przeczytać „zaległych” rozważań z dnia. – Następnego ranka wstałem, jak nowonarodzony: rześki, zdrowy i radosny, a przy tym bardzo zdziwiony. Przeczytałem „zaległe” czytanie i rozważanie, którego tematem była „Męka i śmierć Pana Jezusa”. Byłem wstrząśnięty . Pomyślałem sobie, że nawet się dobrze złożyło (z tym spóźnionym czytaniem) bo gdybym wcześniej wiedział, jaki jest temat czytania i myślał o chorobie (na chwałę Bożą) to mógłbym ulec jakiejś autosugestii!? - Chciałem porozmawiać o tym z Zygmuntem i przy najbliższym spotkaniu opowiedziałem mu o tych niezwykłych przeżyciach. W odpowiedzi usłyszałem lakoniczne wyjaśnienie: „Bóg chciał dać ci poznać, w tak przykry dla ciebie sposób, że otrzymałeś ten napój i pokarm duchowy”. Nie byłem gotowy do przyjęcia takiej „dziwnej” odpowiedzi; moje myślenie na ten temat nie nadążało za tajemnicą
W wakacje wyjechałem w góry (na „Oazę” letnią do Krościenka). Krościenko nad Dunajcem to piękne, górskie miasteczko w Pieninach w pobliżu wód zdrojowych Szczawnicy. Tam każdego roku przyjeżdżają tysiące ludzi: turyści, kuracjusze, wczasowicze i biznesmeni. Tłok robi się w sezonie wczasowym niezależnie od pogody. Większą frekwencję od ośrodków wczasowych i wypoczynkowych mają jednak domy rekolekcyjne w okresie ferii zimowych i letnich oraz w wakacje. Krościenko to centrum „oazowe” Ruchu Światło-Życie, który daje możliwość chrześcijańskiego dojrzewania oraz rozwija się w ścisłym związku z posoborową odnową Kościoła.- Odnowa korzeni i owoców wiary. Założycielem Ruchu był ks. Franciszek Blachnicki. Tu - w Centrum - górska pogoda - zmienna i kapryśna, często przyprawia nie tylko mieszkańców tych terenów, ale też przybyszów o liczne problemy. Gorący czas: żniwa, sianokosy i owoce; praca, wypoczynek i świętowanie. - Upały i obfite opady deszczu, ulewy i burze z piorunami w górach, nie dają spokoju góralom, ani wczasowiczom. Zerwane mosty utrudniają przejazd „kursowych” autobusów i wszelką komunikację. Przez te sytuacje wiara wielu ludzi jest poddawana próbie. Woda w Dunajcu, w kolorze błota, podniosła się ponad „poziom krytyczny” i zaczęła wlewać się do piwnic niżej położonych domów. Z Czechosłowacji przypłynęła zatopiona krowa. Tego dnia odczytałem w modlitewniku Słowo Życia na tydzień Łk 8,25: „A
Czułem, że to dobra nowina, muszę więc powiedzieć ludziom z parasolkami o tygodniu pogody bez burz i opadów. „Do czwartku będzie piękna pogoda!” – Niech będzie jeszcze w piątek, bo jest dzień wspólnoty oaz. Na „rękojmię” , na Słowo – pogoda będzie także w sobotę, zapewniłem. - Powódź się wycofała. Górale zwieźli suche siano i zboże. Jezus ma moc dzisiaj - zmienia życie i zjawiska przyrody. Doświadczyłem też, że wiara ma wpływ na życie i bieg wydarzeń. Hbr 13,8. Chwała Panu! „Codzienne rozważania biblijne” – jak chleb powszedni - traktuję na serio. - Czemu nie mam szukać w nich czegoś nadzwyczajnego?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz